siedlisko na mazurach

Stara szkoła zamieniona w przytulne, rustykalne siedlisko

Domy w Polsce

Był taki czas, że Karolina i Przemek trasę z Warszawy w kierunku Mazur pokonywali po dwa razy w jeden weekend. W sobotę pierwsza tura, w niedzielę druga.
Podobnie jak wiele osób doszli do wniosku, że w czasach pandemii warto mieć dla siebie miejsce z dala od miasta.
I przede wszystkim zrealizować dawne marzenie: kupić działkę albo dom na wsi.

reklama

Kto tu mieszka?
Karolina z mężem Przemkiem, dziećmi Antkiem i Helą  oraz kotką Julią.  

 

siedlisko mazury

Poszukiwania swojego siedliska na Mazurach

Karolina na Mazury jeździła w dzieciństwie z rodzicami, urządzali sobie wakacje pod żaglami. Potem, już ze swoją rodziną, szukała odpoczynku w przeróżnych siedliskach i agroturystykach.
Podczas jednego z takich wyjazdów odkryła wcześniej nieznaną część regionu – Mazury Garbate – i zakochała się.
– Zawsze ciągnęło mnie do pełnych uroku starych gospodarstw i sielskich krajobrazów – opowiada.
Wraz z mężem Przemkiem ruszyła na poszukiwania w znane sobie regiony i… prawie kupili pierwsze siedlisko, które obejrzeli – dom ze stodołą w pobliżu dużego jeziora.
Już dogadali wszystko z agencją nieruchomości, kiedy okazało się, że ktoś przebił ich ofertę. 

– Wtedy byłam zrozpaczona, ale teraz myślę, że tak miało być i jestem wdzięczna losowi – mówi Karolina.
Bo po trzech miesiącach weekendowych wypraw i oglądania domów (często przez płot, bo covid) Karolina z Przemkiem trafili na ofertę sprzedaży dawnej szkoły.

Zobacz też: Stary dom na Mazurach, zanurzony w tajemniczym ogrodzie

siedlisko mazury

Stara pocztówka, która pomogła podjąć decyzję o kupnie domu.


Drobny szkopuł: stała w miejscowości, do której Przemek jeździł jako dziecko i… wcale nie miał do niej sentymentu. Dał się jednak przekonać i pojechali dom obejrzeć.

Był nieco dla nich za duży, z zewnątrz pomalowany na brzoskwiniowo, w środku panował duch lat osiemdziesiątych. Nie przekonał Karoliny.
– Dla mnie efektu „wow” nie było – wspomina. Doznał go natomiast Przemek, którego od razu zachwycił duży teren, stare drzewa owocowe i dobrze utrzymany trawnik. 

Decyzję trudno było podjąć, ale wtedy pojawiła się… pocztówka. Znalazła ją Karolina. Gdy rozważała kupno szkoły, zrobiła małe śledztwo w internecie i na forum miłośników kolei znalazła skan starej widokówki: przed znanym jej już domem stoi jakaś rodzina. Zdjęcie pochodziło sprzed stu lat i ukazywało oryginalny stan budynku.
Karolina od razu zwróciła uwagę na okna – były o wiele większe niż teraz, cała fasada wyglądała o niebo lepiej. Wtedy pomyślała, że to miejsce ma potencjał, że znowu może być piękne.
 
– Kiedy jechaliśmy podpisywać akt notarialny, wieźliśmy już dzieci, mamę i wszystkie niezbędne sprzęty, żeby od razu w tym domu zamieszkać – opowiada ze śmiechem.

siedlisko mazury
Przytulności wnętrzu dodają ze smakiem dobrane tkaniny. Poduszki pochodzą ze sklepu Karoliny www.mumla.pl.
siedlisko mazury

Rustykalne wnętrza z meblami vintage

Po licznych remontowych perypetiach dawna szkoła pokazała swoje nowe (a zarazem stare) oblicze. Właściciele wymienili okna na większe.
Jedno zastąpili dużymi, przeszklonymi drzwiami – gdy usunęli rosnące wkoło chaszcze, ukazał się wspaniały widok.
Zlikwidowali część ścianek działowych w środku, przywracając oryginalny kształt dawnej klasy. Teraz stała się salonem, z którego można podziwiać mazurskie pagórki.

Wnętrze Karolina urządziła budżetowo, korzystając z vintage’owych mebli z odzysku. Kupowała je przez internet, na targach i w składach staroci. Fotel do salonu dostała od swojego dziadka, który osobiście go wytapicerował. – Nasze warszawskie mieszkanie to minimalizm z nutą stylu skandynawskiego – mówi gospodyni. – Wiedziałam, że tutaj się to nie sprawdzi.

Poszła więc w nieco rustykalne klimaty. Podkreśla je umiejętnie dobranymi tkaninami. Karolina jest właścicielką firmy produkującej tekstylia; wiejski dom zainspirował ją do tworzenia bardziej sielskich wzorów poduszek i pościeli. Odejście od minimalizmu sprawiło też, że zaczęła kupować więcej bibelotów i ozdób, bo wnętrza w takim stylu nie mogą być puste.

Spełnione marzenie o siedlisku

Nie nazywają swojej szkoły „domem letniskowym”. Spędzają w niej każdą wolną chwilę: wakacje, święta i niemal wszystkie weekendy.
I nie jest to miejsce wyłącznie do odpoczynku w hamaku. Przemek ciągle majstruje w stolarni i zajmuje się ogrodem: przycina, sadzi, dba o trawnik. Karolina krząta się przy warzywniku.

Żartuje, że chociaż przyjeżdżają tu razem, często długo się nie widzą, bo każde ma swoje zadania. W starym domu ciągle jest coś do naprawy, więc remont właściwie się nie kończy.
A każdy właściciel ogrodu wie, ile wymaga on pracy.
Beztroskie letnisko mają tylko dzieci, Antek i Hela, oraz kotka Julia. Ta ostatnia całe 18-letnie życie przemieszkała w czterech ścianach, a teraz jeździ na Mazury z rodziną i wreszcie może korzystać z wolności. 

Zobacz też: Stodoła z niebieskimi drzwiami – siedlisko na Dolnym Śląsku w gospodarstwie po dziadkach

TEKST: stanisław gieżyński ZDJĘCIA: IGOR DZIEDZIcki  STYLIZACJA: JOANNA KOWALCZYK  

siedlisko mazury
W tym miejscu odbywały się kiedyś lekcje. Właściciele zlikwidowali ścianki działowe i w dawnej klasie urządzili salon z jadalnią. Wymienili też okna na większe.

Zobacz również